ZIMOWY KĄCIK SALONOWY

     Grudzień zaczął się od suszenia pomarańczy i grejpfrutów:

    Miałam nie przechowywać ozdób z zeszłego roku, ale na wysuszenie tych plasterków zeszło tyle prądu, że szkoda było je wyrzucić.

    Jak widać wszystkie cytrusy z czasem nabrały brązowego koloru. Dlatego postanowiłam pomalować je na złoto:
 
    Było z tym trochę roboty. Musiałam rozłożyć pracę na dwa dni, żeby pomalować obie strony:
 
    Postanowiłam, że jesienny bukiet też przemaluję na złoto. Kupiłam specjalny lakier w spreju. Śmierdzi strasznie, więc nie róbcie mojego błędu i nie używajcie go w domu. 
 

        Szyszeczki też dostały złoty kolorek.

    Kiedy wszystko już porządnie wyschło, zaczęłam nawlekać pomarańcze na łańcuch:
 
 

    Zdjęłam suszone kwiaty, zostawiłam szyszkowy łańcuch i powiesiłam złoty:

Potem powiesiłam jeszcze kilka świeżych, niepomalowanych plasterków, żeby dodać trochę kolorów:

    Na końcu dowiązałam jeszcze dzwoneczki:


        Tadam!

    Bukiet wrócił na stół uzupełniony o ozdobną wstążkę i złote szyszki:


    W mieszkaniu mam za mało miejsca na choinkę, dlatego w tym roku zdecydowałam się na wieniec. Podstawę z jodłowych gałązek kupiłam na targu choinkowym.

    Na początku zamontowałam światełka a potem zaczęłam przywiązywać ozdoby:



        Gotowy wieniec:


        Po ozdobieniu salonu można zabrać się za pieczenie zimowych ciasteczek:



    Oraz wybrać się na jarmark bożonarodzeniowy. W tym roku udało się upolować malinową i pierniczkową bezę...

    Oraz dwie świeczki z Białego Domku. Biały Domek odkryłam w zeszłym roku. To lokalna, nieduża manufaktura z różnymi fajnymi zapachami, których nie jestem w stanie zrobić samodzielnie w domu. W zeszłym roku miałam śliwkę w figowym lesie, w przyszłym roku też zamierzam zapolować na jakiś nietypowy zapach.

    PS: Ozdabiacie już swoje pierniczki?


Komentarze