PRZEDWIOŚNIE

     Ostatnio jakoś w ogóle nie ogarniam rzeczywistości i na wszystko brakuje mi czasu. Tyna postanowiła, że tym razem to ona zabierze Was na spacer. Nie są to wbrew pozorom dzikie ostępy ale jej droga do pracy (w tym czasie, kiedy daje się tam przejechać rowerem). Zazdroszczę, bo ja codziennie gniotę się w autobusie i widzę głównie bardzo brzydkie bloki. 

    Zapraszam na przedwiosenny spacer:



    Wygolony staw. Nie wiem czy to jakiś wiosenny zabieg pielęgnacyjny czy też nieograniczona ludzka potrzeba do cięcie co popadnie. 

    Pan Borsuk (albo Pani Borsukowa).


    To zdjęcie kojarzy mi się z opowieściami rodziców jak to oni "w drodze do szkoły przekraczali rzeki, przechodzili po zwalonych paniach, pokonywali góry i doliny, przedzierali się przez śnieżyce a nie to co teraz, że wszyscy wożą pupy samochodem..."





    "Autoportret w kałuży"


      Grzybole!
 






    Ludzka głupota nie zna granic. Tyna znalazła w lesie już wszystko. Nawet łyżwy.



    Witaj wiosno!


Komentarze

  1. tez jezdze rowerem do pracy co prawda nie przez las ani park tylko przez miasto ale i tak jestem za ten czas w ruchu (pol godziny w jedna strone) bardzo wdzieczna i sama sobie udowadniam ze rowerem mozna caly rok i w prawie kazda pogode- z pozdrowienami Joanna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też przez kilka lat jeździłam rowerem do pracy w każdą porę roku i każdą pogodę. Trochę mi tego brakuje, oprócz jeżdżenia zimą, bo zbyt wiele razy przewróciłam się na lodzie...

      Usuń
  2. Piekne zdjecia i piekna trasa, ale bardzo mroczna. Ja jezdze samochodem do pracy, mimo ze mam blisko. Niemniej jednak zaczyna bardzo wczesnie(6rano) plus trasa wiedzie przez glowna droge, ktora jest smierdzaca i zatloczona. Jednym slowem zero przyjemnosci. Moj maz oraz moj syn jezdza rowerem do pracy, mimo ze nie maja jakos super blisko(okolo 25 km), ale droga glownie ciagnie sie przez park i tereny zielone wzdluz autostrady. Jednym slowem oszczednosc czasu, pieniedzy oraz dodatkowy trening. Moj syn jezdzi do biura dwa razy w tygodniu i wczoraj mi powiedzial, ze jego nowy rower bedzie splacony w dwa lata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W czasach kiedy jeździłam rowerem do pracy, robiłam tygodniowo ok 25-30km. Niby nie jest to dużo, ale bywało tak, że po wielu tygodniach jeżdżenia niemal codziennie, zamiast robić się silniejsza, to byłam po prostu wyczerpana. Dodatkowo miałam jakąś taką akumulację wypadków, łącznie z tym, że w trakcie jazdy pękło mi koło. Trochę mi brakuje jeżdżenia do pracy ale jak pomyślę, że teraz tygodniowo byłoby to ponad 50 km, to chyba nie dałabym rady...

      Usuń

Prześlij komentarz