DOLINA JURT

    W związku z tym, że raczej nigdy nie mam całej wolnej majówki, od kilku lat staram się zorganizować przed-majówkę czyli dłuższy wolny weekend w kwietniu. W zeszłym roku razem z Marcinem weszliśmy na Ślężę, dwa lata temu zwiedzaliśmy zamek Książ. Tym razem chciałam się wybrać w miejsce blisko natury, z dala od ludzi, gdzieś gdzie będzie tylko cisza i przyroda. Zapraszam was na weekend na Mazurach:
 
    Niedaleko Giżycka, we wsi Sulimy, na końcu żwirowej drogi stoi stary wiejski dom. Za domem rozciąga się polana, na której postawiono jurty. Jedna z nich została naszym domem na weekend:














    Dotarcie na miejsce zajęło nam cały dzień. Jak zwykle na naszym urlopie wstaliśmy o 4 a o 6 rano byliśmy już w drodze. Dojechaliśmy pociągiem do Olsztyna a tam przesiedliśmy się na busika. Z dworca odebrał nas właściciel i podrzucił na miejsce. Wieczór spędziliśmy na odkrywaniu jurty i odpoczynku. Rano zjedliśmy śniadanie godne hobbickiego stołu (i hobbickiego apetytu) i ruszyliśmy w stronę Giżycka:



   Sama droga do miasta to jakieś 5km spaceru. W Giżycku zwiedziliśmy głównie las miejski, chociaż samego miasta zobaczyliśmy też sporo:














    Spacerowaliśmy cały dzień i kiedy wróciliśmy do jurty, byliśmy już kompletnie bez sił. Wieczór to już było tylko odpoczywanie...

    Picie herbatki:

    I drutki:

    Następnego dnia wybraliśmy przeciwny kierunek. Poszliśmy na przełaj przez pola, przechodziliśmy przez miedze i lasy:











    Po drodze spotkaliśmy dwie małe mysie! W sumie tego dnia widzieliśmy sporo zwierząt: kilka saren, sporo koni, lisa i dużo ptaków.








    Wróciliśmy zmęczeni ale bardzo zadowoleni. Pobyt w jurcie był bardzo fajny, było bardzo cicho, spokojnie, byliśmy z dala od miasta więc nocą całe niebo było usiane gwiazdami. Mieliśmy w planach nocny spacer ale temperatura po zmroku spadała w okolice zera i nie mogliśmy wytrzymać na zewnątrz. Dużo odpoczywaliśmy i czytaliśmy. Udało mi się zrobić rękaw w swetrze. Chętnie zostałabym tam na dłużej.

    Pan Bociek pożegnał nas, gdy następnego dnia wcześnie rano zbieraliśmy się do drogi. Ostatni raz spojrzeliśmy na Dolinę Jurt i ruszyliśmy w podróż do domu...

Komentarze

  1. Od dawna marzy mi się taki wyjazd ale jakoś się nie składa. To wygląda absolutnie cudownie i proszę, da się bez samochodu. Ja w lipcu wybieram się w małą zagraniczną delegację i mam w planach korzystać tylko z komunikacji publicznej zobaczę czy mi się uda. (Pimposhka)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja długo myślałam o takim wyjeździe, aż w końcu powiedziałam sobie, że nie ma co się zastanawiać, trzeba odłożyć kasę i jechać. Na szczęście właśnie dało się tam dojechać transportem publicznym, bo takie miejsca są zazwyczaj z dala od wszystkiego. Już na miejscu poruszaliśmy się głównie na piechotę i przez weekend zrobiliśmy ponad 25km.

      Usuń

Prześlij komentarz