TRUSKAWKA Z RABARBAREM

     W tym miesiącu nie mam zbyt wiele wolnego czasu, dlatego ostatnią niedzielę starałam się wykorzystać najbardziej, jak się dało. Mieliśmy chyba pierwszy tej wiosny prawdziwie ciepły i ładny weekend, wyciągnęłam z szafy sukienkę i poszłam na spacer, na opuszczone działki. 

    Byłam też na bazarku, kupiłam rodzicom malutkie prezenciki (mama ma imieniny w dzień taty).

    Pozwoliłam sobie na rogala z truskawkami (trochę oberwał świeczką)...

    A potem zabrałam się za najważniejszy punkt programu: produkcję truskawkowo-rabarbarowego dżemu.

    Nie ma jednego słusznego sposobu na zrobienie dżemu, opowiem wam jak ja to robię. Potrzebne będą:

- ok 2kg truskawek (przed obraniem)

- pęczek rabarbaru

- 100g domowego cukru waniliowego

- 200g drobnego cukru

- 15g pektyny cytrusowo-jabłkowej

Owoce myję, rabarbar obieram, kroję a z truskawek odcinam wszystkie brzydkie kawałki i kroję na mniejsze części:


    Przygotowuję cukier. W mniejszej miseczce mieszam cukier waniliowy z pektyną, do większej przesypuję drobny cukier. 


    Pierwsze do gara lądują truskawki, gotuję je powoli pod przykryciem. Można dolać trochę wody żeby nie przywarły do dna.  

    Kiedy truskawki się zagotują, dorzucam rabarbar i gotuję tak długo aż wszystko się rozpadnie. W tym czasie wyparzam pokrywki i metalowe sprzęty polewając je wrzątkiem. Słoiki wstawiam do zimnego piekarnika, ustawiam temperaturę na 120 stopni, grzanie góra-dół. Słoiki wyparzam w sumie 30 minut. Po tym czasie wyłączam piekarnik ale nie otwieram, żeby słoiki trzymały temperaturę i były ciepłe podczas nalewania dżemu. 

    Do gotowej masy dosypuję cukier z pektynami i ciągle mieszając doprowadzam do wrzenia. Następnie dosypuję porcjami drobny cukier i znowu mieszam aż do wrzenia.  

    Gotowy dżem przelewam do gorących słoików, zakręcam i odstawiam do góry dnem. 



    Zostawiam na noc do ostygnięcia, a następnego dnia przyklejam etykietki. 

    W międzyczasie, kiedy dżem bulgotał, ja zajmowałam się chowaniem nitek w moim ostatnim swetrze. Jeśli się wyrobię, pokażę go w następnym wpisie. Po obiedzie poszłam z kolejną robótką na zewnątrz, żeby jeszcze trochę skorzystać z ciepełka. Tej robótki jeszcze nie mogę pokazać, będzie pewnie gotowa na początku jesieni. Wieczór też sobie spędziłam na dzierganiu! I tak skończyła się niedziela... 

Komentarze