HISTORIA RÓŻOWEGO SWETRA

    Kiedy Marzena (klik) likwidowała swój Chmurkowy sklep, kupiłam trzy mięciutkie motki w kolorze Piwonii. Wiedziałam, że nie będzie szansy na dokupienie wełny, dlatego zdecydowałam się na dopasowany sweter, który wydziergałam w najmniejszym rozmiarze:

    Sweter założyłam kilka razy. Jego obcisłość bardzo mnie irytowała i nie nosiłam go chętnie. Aż przyszedł sezon, w którym w ogóle sweter nie opuścił szafy. Cóż za marnotrawstwo dla takiej ślicznej wełny! Dlatego sweter poszedł do sprucia. Na szczęście zachowałam każdy skrawek włóczki jaki pozostał po dzierganiu i wiedziałam, że starczy mi materiału na coś większego.

    Długo siedziałam i myślałam nad wzorem, który się nada. Aż w końcu poszłam po rozum do głowy i zdecydowałam się na najprostszy wzór, w którym główną rolę będzie grać piwoniowy kolor i nic nie będzie odciągać od niego uwagi.



    Wybrałam wzór  No Frills Sweater, z którego dziergałam już 2x (klik). Zdecydowałam się na wersję o jeden rozmiar większą od mojego karmelowego swetra.





    Podsumowując, jestem bardzo zadowolona z decyzji o spruciu. To najlepsze, co spotkało tę włóczkę. W kolejce czekają jeszcze dwa smutne, opuszczone swetry. Mam nadzieję, że uda mi się dać im nowe życie.










    Co myślicie o małym, piwoniowym sweterku? Wydaje mi się, że powinnam go trochę skrócić, bo kolejnym praniu jeszcze się wydłużył. To chyba cecha tej lejącej włóczki. Ponoszę go trochę zanim podejmę decyzję.


Komentarze

  1. Witaj! Ponieważ odzywam się po raz pierwszy, chciałam napisać, że Twój blog jest bardzo ciekawy i inspirujący. A co do sweterka, jest świetny i pięknie w nim wyglądasz, długość jest akuratna. Pozdrawiam ciepło. Ewa

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz